sobota, 17 października 2015

Maść z nagietków-na nie tylko szkolne siniaki i zadrapania :) tutorial

Witajcie kochani:)

Zajrzałam wczoraj do ogródka i zerwałam
ostatnie już tego roku nagietki.
Zdziwiłam się nieco, że mimo tak niskiej temperatury 
 i opadów śniegu na początku tygodnia,
udało im się przetrwać w dobrej kondycji.


Bardzo mnie to ucieszyło,bo zasiałam je po to, by zrobić z nich
 i olej nagietkowy i maść.Każdy, kto ma dzieci w domu, wie, jak często zdarzają się im drobne stłuczenia, otarcia i skaleczenia;
warto wtedy mieć z pogotowiu maść z płatków nagietka.
 Nagietek to kwiat powszechnie występujący w naszym klimacie. Ma koszyczki różnej wielkości i różnej barwy kwiatów – od jasnożółtych do ciemnopomarańczowych. Wszystkie części rośliny pokrywają delikatne włoski i gruczoły wydzielnicze, w dotyku nieco lepkie wydzielają charakterystyczny aromatyczny i żywiczny zapach.
Wg zaleceń medycyny ludowej zbiera się i stosuje kwiaty łącznie z liśćmi i łodygami, choć to właśnie płatki mają najsilniejsze działanie lecznicze i to szczególnie odmiany o barwie intensywnie pomarańczowej. Rośliny należy zbierać, gdy mocno świeci słońce, bo wtedy działanie jest najsilniejsze.
Na zdjęciu widać,że oddzieliłam kwiaty żółte -
do maści użyłam tylko pomarańczowych.

Działanie  nagietka
1. Leczniczo – działa przeciwzapalnie, bakteriobójczo i grzybobójczo. Przyspiesza gojenie ran i wykazuje właściwości przeciw rzęsistkowe. Ochronne i regenerujące właściwości nagietka obejmują również błony śluzowe jamy ustnej, gardła, nosa, oczu, pochwy i odbytu.
Nagietek zawiera składniki warunkujące prawidłowy wzrost nabłonka, przeciwdziałające nadmiernemu łuszczeniu się naskórka, przyspieszające ziarninowanie i bliznowacenie wszelkich uszkodzeń skóry, nawet w początkowym okresie skórnych zmian nowotworowych.
Maść podaje się na różne uszkodzenia skóry (powierzchniowe i głębokie), jak kontuzje, rany, wrzody, stłuczenia i obtarcia naskórka, a także w owrzodzeniach żylakowych (nawet tych nie gojących się), zapaleniu skóry, żylakach odbytu, oparzeniach (słonecznych i termicznych, zwłaszcza promieniami nadfioletowymi i Rentgena), ranach pooperacyjnych, odmrożeniach, przetokach, wrzodach na piersiach, nawet wtedy, gdy mają charakter rakowaty (rak sutka), grzybicy stóp, trądziku, egzemie, opryszczce, wysypkach skórnych i innych.(inf. zaczerpnięte z sieci)
Do wykonania maści użyłam:
- płatków nagietka(2 garści)
(można użyć również ziela, czyli innych zielonych części rośliny)
(pozostałe składniki w  dowolnej ilości- zawsze można zagęścić
lanoliną lub woskiem)
-masła shea
-masła kakaowego
-maceratu z nagietka
-wosku 


Wykonanie:
Do gorącego oleju wrzucamy płatki nagietka,
podgrzewamy ok. minuty, zostawiamy w gorącym oleju
aż przestygnie i wyciągnie z płatków jak najwięcej,
po czym odcedzamy przez bawełniana tkaninę, dodajemy
pozostałe składniki i rozpuszczamy je w kąpieli wodnej 
aż uzyskamy jednorodną konsystencję;
dodając celem  zakonserwowania kilkanaście kropli Vit.E
Następnie przelewamy jeszcze płynną maść do przygotowanego
wcześniej pojemnika.
Przechowujemy w lodówce.
.


Jest jeszcze prostszy przepis na maść nagietkową.
W garnku podgrzewamy oliwę z oliwek,
wrzucamy płatki nagietka, podgrzewamy ok. minuty
na małym ogniu, zostawiamy do "naciągnięcia" 
i przestygnięcia,przecedzamy, dodajemy 
opakowanie kremu Nivea lub Bambino oraz nieco lanoliny
( z apteki) by uzyskać konsystencję maści,
przekładamy do szczelnego pojemniczka
i stosujemy w razie potrzeby:)

A żółtych kwiatów nagietka
używamy do krótkotrwałej
ale jakże jesiennej w kolorystyce
aranżacji :-)


Dziękuję za odwiedziny i miłe komentarze:)
Witam nowych obserwatorów!

Życzę Wam miłego, pełnego słońca weekendu:)

Wasza M.Arta

P.S.
Informacja z ostatniej chwili:)
WSZYSTKIE koty śpią w domu:))!!!!!!!!!!!!!!!!*
Kiedy wstałam w nocy , dostrzegłam Fizię na kanapie w salonie, Snoopy`iego na wyściełanym krześle, a nad głowy, z wysoka poczułam 
na sobie baczne spojrzenie dwu pozostałych-Milky i Suzi, te z kolei wybrały kanapę na antresoli:)
Zdjęcia umieszczę, kiedy dadzą się już swobodnie w domu fotografować.
Na razie "mogę" się poruszać po domu "na paluszkach" i powoli...:-)
co stanowi ciągle źródło żartów MKM...
A Janek skomentował ostatnio "Babcia, Ty więcej karmisz koty niż mnie...:-("
I dobrze, może wreszcie Janek zacznie jeść, bo ma konkurencję, hi, hi:)









poniedziałek, 12 października 2015

Na czasie- pastylki domowe na gardło:) tutorial


Cześć kochani:)
No i stało się!
Spacer z kijkami z  "drapiącym" gardłem
musiał się tak skończyć:-(
Na szczęście mam kilka specyfików domowych,
które pozwoliły opanować sytuację:)

Poza sokiem z czarnego bzu, malinowym
oraz eliksirem miodowo- różanym( o tym w następnym poście)
mam w domowej apteczce pastylki miodowe z podbiałem i tymiankiem.
Nie mój to wymysł, ale wykonanie już tak.

Do ich wykonania potrzebne będą:
-filiżanka miodu
-0,5 cytryny
0,5 łyżeczki cynamonu
-łyżeczka koszyczków rumianku
-gałązki mięty świeżej lub łyżeczka suszonej
- imbir świeży -korzeń lub suszony(0,5 łyżeczki)
-tabletki"Tymianek, podbiał"-ja dałam 6 szt,
bo tyle miałam, myślę,że można dać całe opakowanie:)


Zaczynamy od zaparzenia w niewielkiej ilości wrzątku
mięty, rumianku i startego korzenia imbiru ,


po czym odcedzamy płyn i wlewamy do miodu,
który przelaliśmy uprzednio do garnuszka,
mieszamy, dodajemy przyprawy sypkie
oraz tabletki tymianku z podbiałem
i sok z cytryny.
Garnuszek ustawiamy na palniku(płycie)
i mieszając doprowadzamy do odparowania płynu
oraz karmelizacji( do momentu "ciągnących"się
nitek)- temperatura karmelu na osiagnąć 180 st C).
Jako,że nie posiadam termometru, którym
mogłabym zmierzyć temperaturę karmelu-
 metodą prób i wielokrotnym sprawdzaniu,
wylałam masę ostatecznie za pomocą łyżeczki na papier 
do pieczenia ,uzyskując takie oto pastylki:


Po wylaniu ich na papier i przestygnięciu
uformowałam je ręcznie,by miały kształt pastylek
a nie płaskich placków...:-)


po czym przesypałam je cukrem pudrem,
by się nie sklejały:)







Zapakowałam , oznakowałam opakowanie i...
już musiałam skorzystać ze swojej domowej apteki ...:-)

Dzięki wszystkim za odwiedziny i za 
pozostawione po nich ślady:))*

Dużo radości w patrzenia na świat
oraz z tworzenia:)

Wasza M.Arta














sobota, 10 października 2015

Sielskie ,polskie krajobrazy- czyli godzinka z kijkami:)


Witajcie kochani:)
Przypadkiem dowiedziałam się o grupie, która
w każdą sobotę ( z wyjątkiem deszczowych)
spotyka się na Wzgórzu Zamkowym,
by wędrować z kijkami po naszej 
bliższej i dalszej
okolicy:)
Miałam co prawda problem z mobilizacją,
 chciałam się wykręcić z powodu bólu gardła,
ale na szczęście dotarłam na czas...
Po krótkiej rozgrzewce, ruszyliśmy ochoczo
w plener...
Boże, zapomniałam już jak u nas jest pięknie:)
Rozglądałam się z podziwem, traciłam rytm
przystając co chwilę,by robić zdjęcia!
Zresztą zobaczcie sami.


Kijki, słońce,piękne widoki
i pomyśleć,że to zaledwie 0,5 km. ode mnie:)






















Ten post dedykuję wszystkim 
a w szczególności
Jaddis, Kamilce i wszystkim mieszkającym 
poza krajem:)


Miłego weekendu:)
Wasza M.Arta

 Dzięki za odwiedziny i komentarze:)
Serdecznie witam nowych obserwatorów:)


































czwartek, 8 października 2015

na jesienne dni:) tutorial

Witajcie kochani:)


Nie ma to jak ciepły kocyk , książka
i lampka wina, czy nalewki domowej
przy migotliwym świetle świec,
szczególnie tych zapachowych,
samodzielnie wykonanych:)
Takie jesienne klimaty
na coraz to chłodniejsze wieczory...:-)

Do wykonania domowych świec potrzebne będą:

-filiżanki ozdobne
-kawałki nie wykorzystanych do końca świec
lub zwykłe,nowe świece-
(ewentualnie wosk pszczeli)
-gruby, bawełniany sznurek
- olejki eteryczne o dowolnym zapachu
-długie szpadki grillowe
-garnek do sgtopienia świec



Stearyna na zdjęciu jest dość ciemna-
 dodałam do niej goździków i cynamonu:)





Wykonanie:
Świece stopimy w garnku,
kiedy masa  nieco przestygnie
wlewamy kilkanaście kropli dowolnego olejku eterycznego
i rozlewamy do filiżanek z podwieszonymi knotami.
Kiedy masa całkiem stężeje,odcinamy knoty.

Po zapaleniu świec napawamy się ich zapachem
przez długie godziny:)





Miłego wieczoru:)
Wasza M.Arta


poniedziałek, 5 października 2015

Jesień puka do drzwi-otwórzmy jej:)

                        


 Witajcie, kochani:)

Jak tu nie kochać jesieni?
Pytanie zgoła retoryczne...
Te barwy, ta różnorodność zdumiewa i zachwyca...
Dary, które ze sobą przynosi przepełniają nas
 radością w czystej postaci...
Nawet zwykle biały Lniany Zaułek nie mógł
oprzeć się urokowi jesieni:)





Żółty, czerwony...do wyboru...









Nawet Aniołek zarzucił szpulki
na rzecz gałązki ognika... 


W białym kąciku poczerwieniało
od słoiczków z konfiturami...



Z mini doniczek wylewa się sama natura...



Słowem jesień, Panie Sierżancie:-)!

Dużo słońca w sercu i na zewnątrz:))
Wasza m.Arta