Dawno temu rosła sobie na polu lipa. Zdrowa, okazała, dumnie sięgała konarami nieba. Z roku na rok rozrastała się, przybywało jej nowych gałęzi, jej konary stawały się grubsze, by utrzymać coraz to większy ciężar korony drzewa.

Aż tu nagle...
Spod na wpół otwartych powiek, dostrzegła małą dziewczynkę , która podbiegła do umierającego drzewa, objęła małymi rączkami rozdarty pień i szepnęła " biedne drzewko, musisz bardzo cierpieć..." Zdjęła z włosów wplecioną przez mamę białą wstążkę, owinęła wokół resztek pnia drzewa , wzięła swoją małą konewkę, nabrała do niej wody i podlała lipę. I...stał się cud. Następnego dnia, kiedy mała dziewczynka podeszła do drzewa , dostrzegła na jednej z gałęzi maleńki pączek w kolorze nadziei. Nie wiedzieć, czy to świadomość, że jest potrzebna tak wielu stworzeniom, czy małe raczki mojej córki, czy też krople wody lane z miłością w korzenie drzewa, dość , że każdego dnia lipa miała się lepiej i lepiej. Nie złamał jej piorun, odrodziła swe siły, zaczęła żyć nowym życiem. Wtedy to nasze losy się skrzyżowały, stałam się właścicielką działki na której rosła ona. Doceniona, stojąca w samym centrum ogrodu,lipa rozkwitła, wypiękniała jak panna młoda w dniu swojego ślubu. Dzięki naszej trosce przeszła kurację "odmładzającą", swoje drzewne SPA, wzmocniona podporą teleskopową i dwoma stalowymi wyciągami, jest z nami do dzisiaj i choć minęło już 17 lat , dalej jest w dobrej kondycji, a w jej cieniu rozgrywają się nasze przeróżne rodzinne sceny, słyszy śmiech przeplatany czasem łzami.
Jest niemym świadkiem przemian, upływu czasu, metamorfoz w ogrodzie i rodzinie. Dalej stanowi ochronę dla wielu gatunków ptaków oraz nietoperzy i mniejszych zwierząt. Są one potomkami tych, które nie dawały jej się dawno temu, po pożarze poddać...
Jest jak wierna przyjaciółka, chroni nas od Słońca i wiatru, daje ukojenie, wypoczynek, a i dzięki swoim kwiatom zbieranym latem, zimowe rozgrzanie.
Każdego dnia uczestniczy w naszm życiu, budzi nas każdego ranka, jest pierwszym widokiem za oknem rano i ostatnim wieczorem.
Moja córka Julcia, ta mała dziewczynka, która lipę uratowała , stała się już dorosłą Julią, wyszła z domu, ma swoje życie, a lipa jak stała tak stoi do dziasiaj.