Dziś będzie o transferze. Moim pierwszym i jak dotąd jedynym. Przyznam, chciałam spróbować- może nie wyszedł najlepiej, ale nie bądźmy tacy surowi, komu udaje sie wszystko za pierwszym razem?
Następny będzie na pewno lepiej wykonany. A przy okazji kolejnych zdjęć wyciągam z domowych zakamarków zbierane od dawna różne stare przedmioty, które niemal zupełnie już wyszły z użycia. No, bo kto jeszcze do tej pory używa zmiotki do zbierania okruszków ze stołu?
A oto i ona:
aż przyjemnie bierze się ją do ręki...
ach, te przedmioty z duszą...
nigdy się nie znudzą i tak chętnie je przekazujemy potomnym...
transfer zastosowałam nie tylko do ozdobienia poduszek, ale i letniej torby płóciennej
zastanawiam się czasem, dokąd zaprowadzi mnie
ta ciagła mania zmieniania przedmiotów otaczających
mnie na codzień...
Pozdrawiam Was , kochane dziewczyny, każdy wasz komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...
hehe:) Witaj w klubie zarazonych!
OdpowiedzUsuńJeśli to choroba, to chcę na nią chorować razem z innymi:-)))
OdpowiedzUsuńNa taką manię nawet leki refundowane nie pomagają:)))
OdpowiedzUsuńWitam kobietke kreatywna i zapraszam do mnie po wyróznienie :)))
OdpowiedzUsuńALE PIEKNE, WIESZ JA CI SIE PRZYZNAM , ZE RZADKO WCHODZE NA SWOJEGO BLOGA ALE TO MUSZE ZMIENIC.... ROZEJRZE SIE U CIEBIE BO SAME PIEKNOSCI TWORZYSZ: JA ZAPRASZAM W NAJBLIZSZYM CZASIE NA STRONE : www.lnianydom.com
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW sumie robienie transferu na poduszkach może być nawet dość ciekawym prezentem. Ja bardzo lubię poduszki dekoracyjne https://senpo.pl/poduszki i wiem, że dzięki nim jesteśmy w stanie odmienić nasze całe wnętrze.
OdpowiedzUsuń