mijając ją, zwalniałam kroku-
nie ustrzegłam się, weszłam i...zakupiłam...
A były to:
- angielskie filiżanki ze scenkami rodzajowymi z mlecznikiem
do których zaraz zrobiłam 3 dekupażowe obrazki...
- perełkę w postaci fotela z poręczami w kształcie łabędziej szyi...
który to fotel natychmiast został zaanektowany przez kota Tadeusza
- oraz dzbanek z serii zielonej
więcej zakupów nie było, MKM wyciągnął mnie siłą z klamociarni...
Pozdrawiam serdecznie w ten chłodny, czerwcowy dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słowo pozostawione przez Was w komentarzach, za czas
postom poświęcony...:)