Witajcie kochani:)
Zajrzałam wczoraj do ogródka i zerwałam
ostatnie już tego roku nagietki.
Zdziwiłam się nieco, że mimo tak niskiej temperatury
i opadów śniegu na początku tygodnia,
udało im się przetrwać w dobrej kondycji.
Bardzo mnie to ucieszyło,bo zasiałam je po to, by zrobić z nich
i olej nagietkowy i maść.Każdy, kto ma dzieci w domu, wie, jak często zdarzają się im drobne stłuczenia, otarcia i skaleczenia;
warto wtedy mieć z pogotowiu maść z płatków nagietka.
Nagietek to kwiat powszechnie występujący w naszym klimacie. Ma koszyczki różnej wielkości i różnej barwy kwiatów – od jasnożółtych do ciemnopomarańczowych. Wszystkie części rośliny pokrywają delikatne włoski i gruczoły wydzielnicze, w dotyku nieco lepkie wydzielają charakterystyczny aromatyczny i żywiczny zapach.
Wg zaleceń medycyny ludowej zbiera się i stosuje kwiaty łącznie z liśćmi i łodygami, choć to właśnie płatki mają najsilniejsze działanie lecznicze i to szczególnie odmiany o barwie intensywnie pomarańczowej. Rośliny należy zbierać, gdy mocno świeci słońce, bo wtedy działanie jest najsilniejsze.
Na zdjęciu widać,że oddzieliłam kwiaty żółte -
do maści użyłam tylko pomarańczowych.
Działanie nagietka
1. Leczniczo – działa przeciwzapalnie, bakteriobójczo i grzybobójczo. Przyspiesza gojenie ran i wykazuje właściwości przeciw rzęsistkowe. Ochronne i regenerujące właściwości nagietka obejmują również błony śluzowe jamy ustnej, gardła, nosa, oczu, pochwy i odbytu.
Nagietek zawiera składniki warunkujące prawidłowy wzrost nabłonka, przeciwdziałające nadmiernemu łuszczeniu się naskórka, przyspieszające ziarninowanie i bliznowacenie wszelkich uszkodzeń skóry, nawet w początkowym okresie skórnych zmian nowotworowych.
Maść podaje się na różne uszkodzenia skóry (powierzchniowe i głębokie), jak kontuzje, rany, wrzody, stłuczenia i obtarcia naskórka, a także w owrzodzeniach żylakowych (nawet tych nie gojących się), zapaleniu skóry, żylakach odbytu, oparzeniach (słonecznych i termicznych, zwłaszcza promieniami nadfioletowymi i Rentgena), ranach pooperacyjnych, odmrożeniach, przetokach, wrzodach na piersiach, nawet wtedy, gdy mają charakter rakowaty (rak sutka), grzybicy stóp, trądziku, egzemie, opryszczce, wysypkach skórnych i innych.(inf. zaczerpnięte z sieci)
Do wykonania maści użyłam:
- płatków nagietka(2 garści)
(można użyć również ziela, czyli innych zielonych części rośliny)
(pozostałe składniki w dowolnej ilości- zawsze można zagęścić
lanoliną lub woskiem)
-masła shea
-masła kakaowego
-maceratu z nagietka
-wosku
Wykonanie:
Do gorącego oleju wrzucamy płatki nagietka,
podgrzewamy ok. minuty, zostawiamy w gorącym oleju
aż przestygnie i wyciągnie z płatków jak najwięcej,
po czym odcedzamy przez bawełniana tkaninę, dodajemy
pozostałe składniki i rozpuszczamy je w kąpieli wodnej
aż uzyskamy jednorodną konsystencję;
dodając celem zakonserwowania kilkanaście kropli Vit.E
Następnie przelewamy jeszcze płynną maść do przygotowanego
wcześniej pojemnika.
Przechowujemy w lodówce.
.
Jest jeszcze prostszy przepis na maść nagietkową.
W garnku podgrzewamy oliwę z oliwek,
wrzucamy płatki nagietka, podgrzewamy ok. minuty
na małym ogniu, zostawiamy do "naciągnięcia"
i przestygnięcia,przecedzamy, dodajemy
opakowanie kremu Nivea lub Bambino oraz nieco lanoliny
( z apteki) by uzyskać konsystencję maści,
przekładamy do szczelnego pojemniczka
i stosujemy w razie potrzeby:)
A żółtych kwiatów nagietka
używamy do krótkotrwałej
ale jakże jesiennej w kolorystyce
aranżacji :-)
Dziękuję za odwiedziny i miłe komentarze:)
Witam nowych obserwatorów!
Życzę Wam miłego, pełnego słońca weekendu:)
Wasza M.Arta
P.S.
Informacja z ostatniej chwili:)
WSZYSTKIE koty śpią w domu:))!!!!!!!!!!!!!!!!*
Kiedy wstałam w nocy , dostrzegłam Fizię na kanapie w salonie, Snoopy`iego na wyściełanym krześle, a nad głowy, z wysoka poczułam
na sobie baczne spojrzenie dwu pozostałych-Milky i Suzi, te z kolei wybrały kanapę na antresoli:)
Zdjęcia umieszczę, kiedy dadzą się już swobodnie w domu fotografować.
Na razie "mogę" się poruszać po domu "na paluszkach" i powoli...:-)
co stanowi ciągle źródło żartów MKM...
A Janek skomentował ostatnio "Babcia, Ty więcej karmisz koty niż mnie...:-("
I dobrze, może wreszcie Janek zacznie jeść, bo ma konkurencję, hi, hi:)
Jak pięknie wyglądają te nagietki, trudno uwierzyć, że zachowały się jeszcze w takiej formie :). Jesteś niesamowita z tymi przepisami.
OdpowiedzUsuńto przepisy są niesamowite i proste jednoczesnie- taka apteka z ogródka za progiem...:-)
UsuńM.Arto... Twoja nowa lekarsko-zelna pasja fascynuje mnie i zachwyca...
OdpowiedzUsuńNajbardziej kiedy mam możliwość przekonywać się jak cudnie ta pasja wygląda w rzeczywistości...
Twoje podarunki z mydlanego candy cieszą moje oczy każdego poranka
Ustawione na honorowym miejscu w łazience zachwycają nie tylko mnie ale i gości ;-)))
Obecnie wciąż walczę z remontem w domku i wszędobylskim pyłem wszędzie ale jak tylko się to uspokoi to uwiecznię Twoje dzieła i opiszę
Życzę miłego dzionka i weekendu
:))
Usuńmiłego weekendu, Kasiu:)
w moim ogrodzie też jeszcze kwitną nagietki, uwielbiam te kwiaty.Sieją się wszędzie i rosną wszędzie ,w warzywach,przy kompostowniku,przy kranie .Bardzo dużo nasuszyłam płatków, ale jeszcze nie mam na nie pomysłu.
OdpowiedzUsuńDzieki za przepis
pozdrawiam wszystkich i kociaki miziaki
Maścjest jednym z pomysłów, ale mozesz równiez zrobić macerat(olej nagietkowy)
UsuńW jednym z moich postów napisałam wiele na temat maceratów i ich zastosowań:)
Dzięki w imieniu kociaków miziaków:)
Maść nagietkowa jest wspaniała,staram się robić każdego roku,ale robię używając smalcu,lub kremu Nivea.I najważniejsze ,że działa.
OdpowiedzUsuńDziała, bo powinien działać:)
UsuńNie na próżno nazywa się nagietek lekarski:)
Nagietki znikły z mojego ogrodu, ale w przyszłym roku koniecznie to zmienię i wysieję je ponownie. Uwielbiam te energetyczne kwiatuszki i za wygląd i za prozdrowotne działanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis na maść, chętnie go wykorzystam :)
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Bardzo proszę, Agness:)
UsuńI ja Cię pozdrawiam cieplutko:)
Z tego co czytam, maść ma szerokie zastosowanie i warto taką mieć zawsze pod ręką ;-)
OdpowiedzUsuńtak, warto trzymać ją nie tylko dla dzieci:)
UsuńMoja mama smarowala tacie mascia nagietkowa odlezyny na posladkach, odlezyny 4 stopnia! Razem ze szwedzkimi ziolami wyleczyla te rany wielkosci dloni. Zajelo to rok. Masc nagietkowa jest bardzo pomocna.
OdpowiedzUsuńczytałam o tych wspaniałych właściwościach tej maści...
UsuńNapisze, ze mama robi masc nagietkowa na rozgrzanym swiezym ( nie mrozonym) smalcu lub masle roslinnym, zasmaza pociete drobno kwiaty i lodyzki przez chwile i zostawia na kilka godzin. Potem lekko podgrzewa i odcedza masc. Sloiczki sa wyparzane wczesniej. Trzyma je potem w lodowce. Tak samo robi masc z zywokostu czy przytulii.
OdpowiedzUsuńUwielbiam nagietki zarówno w ogrodzie, jak też w domowej apteczce. Jakiś czas temu odkryłam nawet leczniczy napar z nagietka do picia. Na swoim blogu poświęcam tej roślinie dużo miejsca. Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńW domowej apteczce mam jeszcze suszone płatki nagietka do zaparzania:)
UsuńBloga odwiedzę, dzięki za zaproszenie:)
W domowej apteczce mam jeszcze suszone płatki nagietka do zaparzania:)
UsuńBloga odwiedzę, dzięki za zaproszenie:)
Dziękuję za odwiedziny i życzę powodzenia w sklejaniu modelu jelenia z papieru :)
UsuńCudowne działanie ma nagietek. Ja kupuję maści w aptece od dawna.
OdpowiedzUsuńnajfajniej jest jednak zrobić ją samodzielnie:)
UsuńGratuluję zacięcia, ja kupuję maść gotową w aptece a jej zdrowotne właściwości pierwszy docenił mój mąż i teraz jest wielkim entuzjastą i propagatorem, pozdrawiam Dora, wpadniesz do mnie na moje candy?
OdpowiedzUsuńŚwietne przepisy prezentujesz, wydaje się to takie proste! Chyba więcej zachodu jest z wybraniem się do sklepu i wybieraniem spośród setek kremów tego najmniej nafaszerowanego chemią:)
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis;-)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą zrobiłem maść nagietkową wg. własnego przepisu;-) Troszkę zmodyfikowałem Twój;-) Wkrótce dam znać czy działa;-)
Pozdrawiamy serdecznie;-)
MHTM