...i mam nadzieję, że zostaną:)
Witajcie, kochani:)
Od jakiegoś czasu dostrzegłam wzmożoną
aktywność kotków na drodze dojazdowej
do domu oraz w ogrodzie;
pojawiały się nagle, by po chwili równie
nagle zniknąć...
Początkowo myślałam,że mieszkają gdzieś po sąsiedzku...
Pewnego dnia , kiedy wystawiłam na zewnątrz
garnek z botwinką, by MKM wylał ją na kompost
zapomniałam mu o tym powiedzieć,
garnek stał przez kilka dni na dworze,
a kiedy sobie o nim przypomniałam,
był zupełnie pusty!
Zastanawiałam się,jakie zwierzątko
zjadło cały garnek zupy?
Wkrótce wszystko się wyjaśniło:)
Kiedy zaczęłam o stałych porach wystawiać
jedzenie,zaczęły regularnie przychodzić... koty.
Minęło kilka dni, zanim doliczyłam się ile
ich tak naprawdę jest.
Wszystkie były białe i miały niewielkie
szare plamki oraz prążkowane ogonki.
Ich mama- maleńka , wychudzona do granic
możliwości, dzielna kotka
dała radę wykarmić aż troje kociąt !!!
żal było na nią patrzeć, była tak zabiedzona:((((
Ona jedyna podeszła do mnie od razu,
zaczęła się łasić, jakby chciała
powiedzieć- fajnie,że nam się pojawiłaś,
już sama nie daję rady, już brakuje mi sił...
Na zdjęciu poniżej już po trzytygodniowym
intensywnym dokarmianiu...
Kotki początkowo jadły tak dużo,
że odchodziły z pękatymi brzuszkami,
potrafiły wypić 600-700 ml mleka
nie mówiąc już o mięsie, czy suchej karmie.
To już trzeci tydzień
mojej opieki nad nimi...
Już nie rzucają się na jedzenie,
nie walczą ze sobą o każdy kęs...
Kiedy rano ok. 6:00 otwieram drzwi
od wyjścia do ogrodu, gnają w moją stronę
" na złamanie" karku
Dalej są nieco nieufne, nie dają się głaskać,
ale nauczyły się wchodzić kocią klapką
na zaplecze, gdzie mają wystawiane miseczki
z jedzeniem.
Klapka co prawda musi być podwieszona
do góry za pomocą taśmy klejącej,
ale i tak uważam,że to duży sukces:)
Kiedy są w domu, rozchodzą się po kątach
i wszędzie myszkują.
Stanowią dla mnie źródło nieustannej radości:)
Odkąd się ochłodziło, z przerażeniem myślę
o ich nocach pod gołym niebem,
(ulokowały się na kompoście,
śpią w zagłębieniu)
Nie mogąc na dłużej zatrzymać ich w domu,
przystąpiłam wczoraj do działania!
Zabrałam się za budowę domku dla moich milusińskich!
Mam nadzieję,że będzie to tymczasowe schronienie,
że wreszcie oswoją się na tyle,
by móc zamieszkać razem z nami:)
Od razu uprzedzę,że nie jest to żaden pałac
a zwykła ziemianka:)
Muszę popracować jeszcze nad wejściem,
zrobić daszek i ścianę frontową.
Na zdjęciu widać, jak Fizia
przygląda się dziwnej budowli z zaciekawieniem:)
pojawiały się nagle, by po chwili równie
nagle zniknąć...
Początkowo myślałam,że mieszkają gdzieś po sąsiedzku...
Pewnego dnia , kiedy wystawiłam na zewnątrz
garnek z botwinką, by MKM wylał ją na kompost
zapomniałam mu o tym powiedzieć,
garnek stał przez kilka dni na dworze,
a kiedy sobie o nim przypomniałam,
był zupełnie pusty!
Zastanawiałam się,jakie zwierzątko
zjadło cały garnek zupy?
Wkrótce wszystko się wyjaśniło:)
Kiedy zaczęłam o stałych porach wystawiać
jedzenie,zaczęły regularnie przychodzić... koty.
Minęło kilka dni, zanim doliczyłam się ile
ich tak naprawdę jest.
Wszystkie były białe i miały niewielkie
szare plamki oraz prążkowane ogonki.
Ich mama- maleńka , wychudzona do granic
możliwości, dzielna kotka
dała radę wykarmić aż troje kociąt !!!
żal było na nią patrzeć, była tak zabiedzona:((((
Ona jedyna podeszła do mnie od razu,
zaczęła się łasić, jakby chciała
powiedzieć- fajnie,że nam się pojawiłaś,
już sama nie daję rady, już brakuje mi sił...
Na zdjęciu poniżej już po trzytygodniowym
intensywnym dokarmianiu...
Podziwiam ją za determinację,opiekuńczość,
jest czujna i wspaniale wychowuje swoje "przedszkolaki"
pomimo niedostatków udało jej się
wykarmić wszystkie!
Ani chwili nie spuszcza z nich wzroku,
śledzi każdy ich krok...
Kotki początkowo jadły tak dużo,
że odchodziły z pękatymi brzuszkami,
potrafiły wypić 600-700 ml mleka
nie mówiąc już o mięsie, czy suchej karmie.
To już trzeci tydzień
mojej opieki nad nimi...
Już nie rzucają się na jedzenie,
nie walczą ze sobą o każdy kęs...
Kiedy rano ok. 6:00 otwieram drzwi
od wyjścia do ogrodu, gnają w moją stronę
" na złamanie" karku
Dalej są nieco nieufne, nie dają się głaskać,
ale nauczyły się wchodzić kocią klapką
na zaplecze, gdzie mają wystawiane miseczki
z jedzeniem.
Klapka co prawda musi być podwieszona
do góry za pomocą taśmy klejącej,
ale i tak uważam,że to duży sukces:)
Kiedy są w domu, rozchodzą się po kątach
i wszędzie myszkują.
Stanowią dla mnie źródło nieustannej radości:)
Odkąd się ochłodziło, z przerażeniem myślę
o ich nocach pod gołym niebem,
(ulokowały się na kompoście,
śpią w zagłębieniu)
Nie mogąc na dłużej zatrzymać ich w domu,
przystąpiłam wczoraj do działania!
Zabrałam się za budowę domku dla moich milusińskich!
Mam nadzieję,że będzie to tymczasowe schronienie,
że wreszcie oswoją się na tyle,
by móc zamieszkać razem z nami:)
Od razu uprzedzę,że nie jest to żaden pałac
a zwykła ziemianka:)
Muszę popracować jeszcze nad wejściem,
zrobić daszek i ścianę frontową.
Na zdjęciu widać, jak Fizia
przygląda się dziwnej budowli z zaciekawieniem:)
Tu widok na domek koci z tyłu:
Warstwy izolujące są naprawdę grube,
ale i karton nie był mały-
w końcu mają się tam pomieścić 4 koty!
Poniżej odręcznie narysowany schemat
konstrukcji domku
Maluchy są tak ruchliwe,
że trudno zrobić im dobre zdjęcia
Udało mi się pobawić z jednym z nich sznurkiem od aparatu:)
Imię mam tylko dla kociej mamy- Fizia,
żaden z maluchów jeszcze nie został nazwany-
kiedy tylko poznam ich płeć,
poproszę Was o pomoc w nadaniu imion, O.K.?
Miłego weekendu:)
Dziękuję za odwiedziny i miłe komentarze:))
Wasza M.Arta
Ale wzruszający post. Kociaki cudne i mają wielkie szczęście. Matka od razu wyczuła w Tobie dobrą duszę i chciała Ci podziękować za swoje maluchy. Teraz już mają zapewniony dobry byt.
OdpowiedzUsuńone dają mi więcej, niż ja im...
UsuńJakie cudne kociaki:) uwielbiam zwierzaczki, niestety my musimy być ostrożni, bo starszak do alergik :(
OdpowiedzUsuńWitaj w Lnianym:)
UsuńRzeczywiście, gdyby nie alergia, więcej zwierzątek znalazło by dom...
Masz dobre serce Marto kocia mamo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Olu:)
UsuńPięknie się nimi zaopiekowałaś, wcale nie wyglądają że były bezdomne.
OdpowiedzUsuńparadoksalnie małe nie wyglądały na bezdomne, ale ich mama...ona tak...:-(
Usuńale masz rodzinkę fajną
OdpowiedzUsuńa mam:-)
UsuńCudny post! urocze kociaki, brawo za domek! jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńDzieki,bylam ciekawa jego oceny...
UsuńSlodziaki, dobrze, ze znalazly Ciebie, ja tez mialam takiego dzikuska , co sie u nas stolowal. Nie dala sie jdnak wcale udomowic, a jak sasiadka ja zlapala i wysterylizowala, to bardzo rzadko przychodzi, myslalam, ze juz zdechla, ale dzisiaj sie pojawila:) Milego weekendu Marto:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,ze moje dadza sie udomowic...
UsuńMilego weekendu Kamilko:)
Nieźle się Wam rodzina powiększyła! Brawo! Ciekawe czy się zadomowią w swoim nowym domku czy wybiorą Wasz większy :) Pozdrowionka! Dora
OdpowiedzUsuńCorka twierdzi,ze jeszcze miesiac
UsuńI zamieszkaja w domu:)
Ppzdrowionka Doro
Bardzo miła gromadka:) Z pewnością się u Ciebie zadomowią, idzie zima, karmisz je i dostały domek to nigdzie się nie ruszą - bo gdzie im będzie lepiej:)
OdpowiedzUsuńPewnie masz racje- zostana ...
UsuńOjej piękna gromadka! ;)) Miały szczescie, ze trafiły na Ciebie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja dziekuje losowi za to,ze sie pojawily w moim zyciu.
Usuń.serdecznosci:)
Słodziaki :)
OdpowiedzUsuńOj, jak dobrze że istnieją jeszcze tacy ludzie jak Ty. Sama mam pięć kotów i wiem jak wiele dają one radości. Wiem też że jest to obowiązek tym bardziej Cię podziwiam i w imieniu tych kotków Ci dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMiałam 2 lata temu pięć kotów- był to cudowny czas dla mnie... i dla ich:)
UsuńJej, aż mam łezkę w oku, jesteś cudowną osobą :) i jak dla mnie i pewnie te dla tych kotków zbudowałaś im pałac o jakim pewnie w swych kocich snach nie śniły :)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie, tak patrzę na tę budowlę:)
UsuńAle Ty masz serce dla tych kociaków. Podziwiam Cię.
OdpowiedzUsuńTo ich zasługa:)
UsuńZnalazły w Tobie dobrą duszę . Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuń:)
Usuń:))*
Marta -Koty niosą szczęście i radość .W swojej kociej mądrości wybierają zawsze najwspanialszych ludzi i ich domy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsłowem zostałam WYBRANA...
UsuńMarto,dziękuję za odwiedziny,pozwól,że będę również Ciebie odwiedzać,bo bardzo mi się u Ciebie podoba,kotki są śliczne,nie dziwię się ,ze Cię tak zauroczyły.Myślę,że domek zaakceptują i będą szczęśliwe przy Tobie.
OdpowiedzUsuńWitaj, Anastazjo:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że będą szczęśliwe:)