Tuż
za strefą
bólu
inna perspektywa.
Dziś poezja nie chce mi towarzyszyć.
Nie zmuszę jej.
Ma prawo powiedzieć NIE!
Jest subtelna i wrażliwa.
I bezsilna.
Choć się do tego
nie przyznaje.
Rozumiem ją.
Ma powody.
Kilka powodów.
Po pierwsze ten bucik.
Dziecięcy.
Zapomniany.
I rzucony w kąt pajacyk.
I ta noc .
Bezsenna.
I płacz.
i przerażenie.
i niezrozumienie.
i zdziwienie.
I rozpacz tak głęboka.
I ból.
Też fizyczny.
Agresja,
i przemoc
i strach.
I wstyd.
I rozmowy.
Długie,
i krótki krzyk
i długi ból.
I zawód.
I lęk
co dalej?
...
rozłam
separacja
i rozwód-
to nowo
poznane słowa
dziecka sąsiada.
Nie rozumiem i nie zrozumiem już chyba nigdy....
OdpowiedzUsuńchciałam napisać komentarz, ale zamiast słów płyną łzy
OdpowiedzUsuńja je zdusiłam, płaczę "do wewnątrz"
Usuńnigdy nie wiem, co napisać w takich sytuacjach. wszystko wydaje się banalne...
OdpowiedzUsuńkoniec niewinności...
OdpowiedzUsuństojąc przed murem
podnoszę głowę
bezchmurne niebo
...a za mur
Usuńjak przejść
dziecku?
podstawić mu stołeczek, samo nie przejdzie...
UsuńMarto, wiesz, oczywiście że użyłam metafory... Mówiąc wprost, zawsze jestem po stronie dziecka. I przy dziecku. Niech dorośli załatwiają swoje dorosłe sprawy sami. Och... Serce się kroi.
wiem,Agnieszko;
Usuńczasem ten mur już zawsze towarzyszy i próby wyjścia poza kończą się fiaskiem ,choć bezchmurne niebo nad głową...
wszystko, co głęboko przeżywane zostawia ŚLAD...
Marto...
UsuńJeśli mogę - przytulam...
Może za mało chęci zrozumienia,przebaczenia, ludzkiej rozmowy
OdpowiedzUsuń,może za dużo JA a za mało MY?
Ela
a kiedy nie ma już zadnego MY?
Usuńkiedy wszystko drażni i nawet wspólne dziecko przestaje łączyć i zaczyna dzielić...
Przykro mi... :(. Czasem nie ma już możliwości porozumienia. Niestety. Nie można przewidzieć wszystkiego.
OdpowiedzUsuń...
ale przemawiać do zdrowego rozsądku rodziców można...
Usuńmożna chociaż spróbować...
ja powiedziałabym nawet, że trzeba próbować...
UsuńTo, że czytasz między wierszami i dostrzegasz więcej, niż inni, jakoś wcale mnie nie zaskoczyło, miła M.Arto :) Wszystko, co piszesz i pokazujesz, sugeruje wyjątkową wrażliwość. A taka wrażliwość ma dwie strony, jak medal: jasną - w której odbija się piękno tego świata i ludzi, oraz ciemną - w której przeglądają się krzywdy, smutek i ból...
OdpowiedzUsuńRozwód czy separacja rodziców to chyba najgorsze (oprócz ich śmierci) doświadczenie z dzieciństwa. Bezpowrotnie dewastuje poczucie bezpieczeństwa, podważa w dziecku wiarę w miłość i świadomość własnej wartości.
Bardzo sugestywnie przedstawiasz ten dramat. Nie sposób minąć go obojętnie...
mój mąż niestety posługuje sie naszym niewinnym dzieckiem. Jak mogę ochronić mojego syna przed jadem płynącym z jego serca i ust? Ja sprawić, by zrozumiał że nasze sprawy to NASZE sprawy a nie dziecka? Pierwszy raz w życiu nie wiem, nie umiem zapewnić mu bezpieczeństwa!!! To gorsze od wszelkiej przemocy, jakiej ja zaznałam od niego. Zniosę obelgi, zniosę ból fizyczny, siniaki przecież znikną....ale jak moje dziecko ma sobie poradzic ze słowami - Twoja mama to szmata? Biedny mówi do mnie po powrocie do domu: tatuś mówi, że ciągle cię nie ma...
OdpowiedzUsuńNiemożność zapewnienia dziecku ochrony jest chyba najgorszym bólem ze wszystkich, szczególnie, gdy trzeba go bronić przed ojcem....
Nasze sprawy to NASZE sprawy....
W tym przypadku jesteś bezsilna- do rozwodu, ale i potem nie zdołasz zamknać mu ust, tutaj czas musi dokonać dzieła, silne, negatywne emocje zblakną,w końcu opadną całkiem.Toja rola- być jak najbliżej syna, postawą pokazywać,że słowa taty nie mają uzasadnienia...
UsuńWszystko ma swój kres, niech świadomość tego doda Ci sił...Nie wet za wet, a mądrość i spokój ochronią Twoje dziecko!
Wspomagających,dobrych aniołów życzę i tulę Cię mocno:))))
Pisz,kiedy będzie taka potrzeba serca:))
krzywda dziecka psychiczna , fizyczna... to najgorsze co mogą zrobić mu dorośli...
OdpowiedzUsuńO Matko! Jak strasznie to zabrzmiało! Nie mogę powstrzymać łez. 12 lat po rozwodzie, a ja do tej pory nie mogę wybaczyć Mu krzywdy, którą wyrządził naszym dzieciom. Oni już dorośli, już dobrze zrozumieli wszystko i wszystko sobie poukładali. A ja nadal trzymam w sercu żal do Niego za ich złamane dzieciństwo, za ich ból i łzy. Już dawno wybaczyłam Mu swoje krzywdy, 11 lat, wyrzuconych z życia. Jestem Mu nawet wdzięczna za rozwód, bo dzięki temu poznałam wspaniałego człowieka, który stał prawdziwym ojcem dla moich dzieci. Ale ICH bólu nie wybaczę nu nigdy! I niech mi Pan za to wybaczy.
OdpowiedzUsuń